Zacznę od tego, że nie będę się od razu kłócił z Inawerą a skoro już kupiłem ten aromat to coś o nim nabazgram. Cymbopogon citratus to nazwa naukowa rodzaju roślin w którym są 52 gatunki tych traw. Występują na obszarach o klimacie ciepłym w Azji Południowej, Afryce, Ameryce Południowej i Środkowej, południowej części Ameryki Północnej, Australii i gdzieś jeszcze gdzie nie byłem.
Jest bardzo cenną przyprawą oraz rośliną leczniczą, której naturalnym środowiskiem występowania są rejony tropikalne. Jej właściwości doceniono przede wszystkim w kuchni śródziemnomorskiej i azjatyckiej. Powszechnie stosowana jest w Azji, Indiach i Tajlandii. Obecnie jest uprawiana przemysłowo ze względu na szerokie zastosowanie otrzymywanego z niej olejku eterycznego. Z palczatki, to jej polska nazwa, pozyskuje się olejek cytronelowy, który znalazł zastosowanie w kuchni, medycynie oraz w kosmetyce. Spożywczo substancja ta wykorzystywana jest jako składnik herbat. Gorący napój sporządzony ze świeżych liści rośliny działa relaksująco i dobrze wpływa na żołądek. Ma też działanie pobudzające oraz orzeźwiające. Ale np. w Boliwii jest to jedna z najczęściej pijanych herbat, oprócz yerba mate naturalnie.
Trawa cytrynowa służy do dodawania kopa do wszelkich magicznych działań, usuwania przeszkód i otwierania drogi dla nowych możliwości. Trawa cytrynowa jest również szczególnie pomocna w przekształcaniu pecha w szczęście, jest często używana jako afrodyzjak i poprawia kondycję psychiczną.
No dobra, to już wiemy coś o tej trawie i wiemy dlaczego Inawera zrobiła ten aromat. A jaki jest ten aromat?
Aromat jest podobny do trawy od której pobrał nazwę. Jest bardzo aromatyczny, bardzo intensywnie pachnący cytryną ale takim jakby drzewem czy raczej krzewem owocowym.W zasadzie to powinienem napisać korzeniem cytryny ale nie miałem nigdy korzenia cytryny to nie napiszę. Miałem i mam za to dużo trawy. Spokojnie. Nie tej trawy...Bardzo ostry i wyraźny aromat cytryny takiej nawet sztucznej cytryny natychmiast przełamany ziemistym i mdławym posmakiem trawy, co w sumie daje bardzo ciekawy efekt świeżości ale i intensywności. No właśnie, sama Inawera sugeruje użycie aromatu w proporcjach 3-5%. I tak też , 4% zrobiłem początkowo. Ale moja kondycja psychiczna nakazała mi szybko zwiększyć te proporcje. Do 110 ml bazy 70VG/30PG wlałem całą butelkę, czyli 10 ml aromatu.To dopiero otworzyło mi drogę do nowych możliwości ale nie usunęło przeszkód w mojej znajomości matematyki i nie wiem jakie to proporcje.
W każdym razie na szybko, po 3 dniach, zatankowany DOOM RTA z grzałką mesh 0,15 oma, tą mieszanką, od razu zaczął działać jako afrodyzjak. Sam teraz nie wiem czy czekać, czy tankować dalej...
Nie czekając na przekształcenie pecha w szczęście, napiszę, że chmurzy się to bardzo fajnie, tak trochę sexy, jest orzeźwiająco, podniecająco ale chyba zbyt intensywnie mono aromatycznie. Dodatek innego aromatu inawerowego do części tej mieszanki a mianowicie Maruli, stworzył z niej prawdziwą bombę orzeźwiającą.
Nie mógłbym chmurzyć samego Lemon Grass długo, natomiast z Marulą już jest dużo lepiej. Lepiej choć ciągle jest to aromatyczność która może zmęczyć. I tu są te magiczne właściwości Cymbopogon citratus, otwierania drogi na nowe możliwości...albowiem aż zachęca do eksperymentowania z kolejnymi smakami.
Polecam ten aromat wszystkim twórczym waperom acz ostrożniej singlom...