Były szef sekcji rosyjskiej w MI6: Wiemy, dlaczego elity niechętne Putinowi nie wsparły Prigożyna [LA REP]Warto przeczytać wywiad z włoskiej
, Chris Steele zawsze wie co mówi.
Putin potrafił się rozprawić z liberałami, ale rosnąca w siłę nacjonalprawica to jego dzieło i zależy teraz od niej. Nie sądzę, żeby jeszcze był u władzy podczas przyszłorocznych wyborów w USA - mówi Chris Steele, były szef sekcji rosyjskiej w brytyjskim wywiadzie MI6 i autor dossier na temat Trumpa, które zapoczątkowało "Russiagate".
Jak ocenia pan wtorkowe przemówienie Putina?- Nie wie, jak radzić sobie z pierwszym poważnym wyzwaniem, jakie rzuciła mu nacjonalistyczna prawica. Skutecznie rozprawił się z demokratycznymi i liberalnymi opozycjonistami, ale ponieważ sam zbudował Grupę Wagnera i od niej zależy, nie może potraktować ich jako zdrajców i przestępców.
Co skłoniło Prigożyna do próby buntu?- Decyzja ministra obrony Siergieja Szojgu o przejęciu kontroli nad najemnikami, która pogłębiła rywalizację. Prigożyn uważał, że jest niezbędny i że zmusi Putina do zdymisjonowania Szojgu. Napięcie dotyczy nie tylko roli politycznej, ale też ma przede wszystkim charakter ekonomiczny, konkretnie mówiąc, chodzi o podział łupów wojennych. Putin być może rzeczywiście wkrótce pozbędzie się Szojgu, ale w taki sposób, żeby nie sprawić wrażenia, że robi to pod wpływem Prigożyna.
Dlaczego Prigożyn zatrzymał się 200 km od Moskwy?To go przekonało, żeby wstrzymać marsz na Moskwę, ponieważ z reakcji Putina zrozumiał, że posunął się za daleko.
Nie kłamie, mówiąc, że nie chciał zająć miejsca Putina?- Nie próbował obalić reżimu, ale chciał, żeby ważniejsze stanowiska otrzymali ludzie aprobujący jego szemrane interesy. Może zresztą dopnie swego, jeżeli gubernator Tuły Aleksiej Diumin zajmie miejsce Szojgu.
Stany Zjednoczone nie odegrały tu roli?- To była inicjatywa Prigożyna.
Czy ktoś mu pomagał od wewnątrz?- Niektórzy go wpierali i zachęcali, ale nie bezpośrednio. Jest izolowany w kręgu władzy. Spróbowaliśmy ustalić, kim są jego sojusznicy na szczytach władzy, ale jest ich niewielu. Jednym z nich jest Diumin.
Chodzą słuchy, że pomógł mu Władimir Jakunin.- To możliwe, chociaż Jakunin nie odgrywa już ważnej roli, nie znajduje się w ścisłym kręgu władzy. Istotniejsze są reakcje takich osób jak Igor Sieczin [szef Rosnieftu] i gubernatorzy. Niektórzy oligarchowie, tacy jak Giennadij Timczenko, zdystansowali się od Putina, ale nie byliby w stanie strawić Prigożyna jako przywódcy, ponieważ to przestępca. Próbował przejąć kontrolę polityczną i ekonomiczną nad Petersburgiem, eliminując gubernatora Aleksandra Begłowa. Nie udało mu się to i zraził do siebie wielu zwolenników.
Chcą zmiany reżimu czy końca wojny?- Prigożyn nie chciał zatrzymać inwazji, ale zapewnić nietykalność dla swoich licznych brudnych interesów. Inni chcą osłabienia Putina, ale nie za cenę oddania Kremla Prigożynowi czy wywołania wojny domowej.
Kogo ma pan na myśli?- Wiele osób, niegdyś bliskich Putinowi, oddaliło się od niego. Na przykład Seczin i Timczenko, którzy z powodu sankcji wiele stracili. Krąg jego bliskich zwolenników staje się coraz węższy i coraz mniej skuteczny. Od tych ludzi nie usłyszy nigdy prawdy, czyli tego, że wojna jest dysfunkcjonalna. Doprowadzi ona do rozpadu systemu i przede wszystkim końca samego Putina.
Prigożyn przetrwa?- Być może – o ile będzie posłuszny i ograniczy się do swoich interesów biznesowych. Jeżeli będzie jeszcze próbował z polityką, zostanie wyeliminowany.
Czy najemnicy Wagnera podporządkują się Szojgu? Pozostaną w Syrii, Libii, w Sahelu?- Zasadniczy najemny trzon Wagnera kosztuje Kreml 250 mln dol. miesięcznie. Jego członkowie dostają o wiele więcej niż żołnierze, wątpię, aby zgodzili się na cięcie żołdu.
Wagner to nie tylko problem Prigożyna. Grupa ma macki w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Azji. W grę wchodzą ogromne zasoby – złoto, diamenty – które są potrzebne do obchodzenia sankcji. Same koncesje wydobywcze warte są miliard dolarów. Problem nie został rozwiązany.
Kto będzie następcą Prigożyna?- Na razie trudno powiedzieć.
Czy wagnerowcy mogą kiedyś zaatakować Kijów z terytorium Białorusi?- Nie sądzę. Już prędzej Prigożyn zagrozi władzy Łukaszenki.
Dlaczego Putin nie wyeliminował go natychmiast?- Został wzięty przez zaskoczenie, nie wyobrażał sobie, że wyzwanie rzuci mu ultraprawicowa grupa paramilitarna. W sobotę Moskwę ogarnęła panika.
Putin uciekł?- Na pewno opuścił Kreml.
Czy należy się bać, iż zareaguje, sięgając po broń nuklearną?- Ma inne priorytety na głowie, na przykład musi teraz codziennie troszczyć się o zachowanie życia.
Uważa pan, że to początek końca Putina?- Zależy to od dwóch czynników. Po pierwsze, od tego, jaki postęp poczynią Ukraińcy na polu bitwy; po drugie, od zwiększenia efektów sankcji – rosyjskie elity cierpią, mogą chcieć zareagować, żeby odwrócić tę sytuację i podzielić tort na nowo.
Czy Moskwa nadal szykuje się do zakłócania wyborów na Zachodzie?- Tak, będzie wpływała na kampanie przed samymi wyborami, niezależnie od tego, kto będzie nią rządził.
A pan zakłada, że nie będzie to Putin?- Jego upadek już się zaczął. Nie sądzę, że będzie jeszcze u władzy w przyszłym roku, kiedy będą się odbywały wybory prezydenckie w USA.