Dziś, niestety, musimy wrócić znów na front.
W ostatnich kilkunastu godzinach doszło do poważnego ataku na Lwów. Ostrzał rakietowy pozbawił życia pięć osób. Niemal 40 jest rannych. Lwów leży jedynie 70 km od polskiej granicy.
Mer Lwowa określił ten ostrzał Rosjan jako "jeden z największych ataków" na cywilną infrastrukturę miasta od początku wojny. – Na miejscu pracuje sztab operacyjny i służby ratownicze, ponieważ niewykluczone, że pod gruzami znajdują się jeszcze ludzie. Sytuacja jest niezwykle trudna – poinformował mer Andrij Sadowy. W wyniku ostrzału zniszczonych zostało też 60 mieszkań i około 50 samochodów.
Takiego ataku Lwów jeszcze nie widział. Są ogromne zniszczenia, ranni i zabiciPrzebicie się trzech z dziesięciu rakiet Kalibr przez ukraińską obronę przeciwlotniczą nie jest wcale dowodem na to, że ta obrona nie działa. Jest wprost odwrotnie: ona działa, jednak na miarę swoich możliwości. Trzeba bowiem pamiętać o podstawowej zasadzie obowiązującej przy budowie obrony przeciwlotniczej. Praktycznie żadne państwo nie jest w stanie zbudować szczelnej tarczy antyrakietowej nad całym, swoim terytorium.
Pisaliśmy już o tym na Defence24 argumentując swoje tezy mapkami zasięgowymi systemów rakietowych. One bowiem najlepiej pokazują, jakie ograniczenia mają baterie przeciwlotnicze – szczególnie w odniesieniu do celów niskolecących i rakiet balistycznych,
Dlatego szczelną tarczę antyrakietową można stworzyć jedynie nad wybranymi lokalizacjami, osłabiając przy tym inne kierunki. W przypadku Ukrainy takim obszarem chronionym w 100% jest prawdopodobnie Kijowa, co oznacza, że obrońcy nieba nad Lwowem wykonali bardzo dobrą pracę zestrzeliwując aż 7 z 10 nadlatujących rakiet.
Jest to również przestroga dla Polski. Rosyjskie rakiety leciały bowiem znad Morza Czarnego na północ a dopiero później skręciły na zachód. Leciały więc nie tylko w kierunku Lwowa, ale również Polski. Jeżeli jakaś z nich byłaby uszkodzona (przypadkowo lub specjalnie) to wtedy mogłaby wlecieć na polskie lub słowackie terytorium i polecieć dalej, nad Europę Zachodnią. Rosyjskie Kalibry mają bowiem zasięg ponad 2000 km.
Trzeba więc zbudować szczelną barierę przeciwlotniczą nad wschodnią granicą Polski i Słowacji i to nie samemu, ponieważ jest to niemożliwe, ale z pomocą sojuszników. Chodzi przecież o obronę całego NATO. Wydarzenia z rosyjskim pociskiem z 16 grudnia 2022 roku wyraźnie pokazały, że taka bariera jak na razie nie istnieje.
Atak rakietowy na Lwów | Zły sygnał dla Polski?