Katastrofa na Odrze się nie zakończyła, ona ciągle trwa

Tematy luźne, swobodne, nie do końca poważne
Awatar użytkownika
Tommy Black
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22432
Rejestracja: pt cze 05, 2015 7:23 am
Lokalizacja: Szeroko pojęta Galicja
Podziękował: 10893 razy
Otrzymał podzięk.: 28761 razy
Płeć: Mężczyzna

Katastrofa na Odrze się nie zakończyła, ona ciągle trwa

Postautor: Tommy Black » śr paź 05, 2022 5:35 pm

Obrazek

Odra to rzeka zdegradowana. W końcu w tych skrajnie złych warunkach hydrologicznych stabilność ekosystemu tej rzeki po prostu się załamała. To musiało się w końcu wydarzyć - mówi "Wyborczej" prof. Robert Czerniawski, hydrobiolog i ekolog wód z Uniwersytetu Szczecińskiego.

Robert Jurszo: "Gazeta Wyborcza": Kilka dni temu rząd zaprezentował raport wstępny, który ma wyjaśnić przyczyny katastrofy w Odrze. Czuje się pan usatysfakcjonowany jego ustaleniami?

Prof. Robert Czerniawski: Nie do końca. Ten raport jest bardzo dobry w aspekcie opisania skutków katastrofy, ale w małym stopniu koncentruje się na wyjaśnieniu przyczyn. Mam też wrażenie, że politycy i osoby decyzyjne w naszym kraju za zarządzanie środowiskiem wodnym wykorzystują to opracowanie na własne potrzeby. Na siłę próbują nam wmówić, że przyczyny katastrofy były naturalne. Takie mam wrażenie.

Jeśli chodzi o przyczyny, to narracja rządowa kładzie nacisk głównie na glony Prymnesium parvum.

Owszem, bezpośrednią przyczyną katastrofy były glony Prymnesium parvum. Ale to człowiek zrzucił do Odry zasoloną wodę - wraz z olbrzymim stężeniem związków biogennych - która umożliwiła ich zakwit w sprzyjających im warunkach środowiskowych: stojącej lub wolno płynącej wodzie, wysokiej temperaturze i niskim stanie lustra rzeki. Swoją drogą Prymnesium parvum były jednym z wielu gatunków tworzących zakwit wody, niekoniecznie z największym udziałem wagowym. To z kolei doprowadziło do śnięcia ryb, których rozkład oraz rozkład glonów pozbawił wodę tlenu. Więc, powtarzam, o ile bezpośrednią przyczyną były czynniki naturalne, to zostały one spowodowane przez człowieka, tylko i wyłącznie.

Ale generalny dyrektor ochrony środowiska Andrzej Szweda-Lewandowski przekonywał niedawno, że śnięcia ryb występowały odcinkowo, a nie ciągle, co - jego zdaniem - przeczy teorii zatrucia rzeki jakąś substancją, która spowodowała zakwit glonów Prymnesium parvum.

- To nonsens, nawet nie wiem, jak to skomentować. Przecież nawet autorzy raportu twierdzą, że zakwit glonów stwierdzono już w Kanale Gliwickim - i to nie tylko złotej algi. Glony dryfowały z biegiem rzeki, póki nie obumarły. Następnie ich martwa masa zużywała do rozkładu tlen w dzień i w nocy. Na wysokości Szczecina woda była już całkowicie odtleniona, w całym pionie koryta. Dlatego mówienie, że śnięcie ryb było jedynie odcinkowe, jest po prostu głoszeniem nieprawdy.

Bywałem na Odrze w kilkudziesięciu stanowiskach i na każdym - od Nowej Soli do Szczecina - widziałem martwe ryby. Ryby nie ginęły przez zrzut jakiejś substancji, to było wiadomo od samego początku. Ryby ginęły wszędzie tam, gdzie doszło do zakwitu wody przez glony oraz ich obumieranie. To był główny czynnik śnięcia największej biomasy ryb. Zresztą katastrofa się jeszcze nie skończyła.

Obrazek
Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

Jak to?

W tym momencie nie obumierają organizmy planktonowe, ponieważ nie ma ich na tyle dużo, aby tworzyły wcześniej zakwit wody. To normalne w okresie, kiedy następuje spadek temperatury. To nie są warunki do intensywnego zakwitu. Ale przecież Odra jest stale zanieczyszczana - jeśli nie ściekami nielegalnymi, to legalnymi, ciągle zwiększającymi zasolenie wody i stężenie związków biogennych.

Czy to znaczy, że w następnym roku możemy się spodziewać kolejnej katastrofy o podobnym charakterze?

Jeśli zaistnieją takie warunki środowiskowe, z jakimi mieliśmy do czynienia w lipcu i sierpniu, to pewnie tak. Przecież Prymnesium parvum oraz inne gatunki glonów cały czas są w Odrze. No i proszę nie zapominać, że rozłożona materia organiczna z ryb i mięczaków, a przede wszystkim glonów, która teraz zalega na dnie w dolnym biegu Odry, uwolni się z dna na wiosnę, gdy temperatura wody znów wzrośnie. W Odrze, w dolnym szczecińskim odcinku, brak jest odpowiedniej masy planktonowych producentów pierwotnych, które mogłyby ją spożytkować. Więc te rozpuszczone związki biogenne trafią prosto do Zalewu Szczecińskiego, gdzie - w warunkach wody stagnującej - dojdzie do zakwitu glonów. Już w tym roku obserwowaliśmy takie zjawisko w zatokach Zalewu, ale w przyszłym roku zakwit może być gigantyczny, o czym jestem niemal stuprocentowo przekonany, bo praw przyrody nie da się oszukać. Powtarzam: katastrofa się nie zakończyła, ona ciągle trwa. Zmieniły się tylko warunki pogodowe, nic więcej.

Szweda-Lewandowski przekonuje, że - cytuję - "z dotychczas przeprowadzonych kontroli, analizy tych protokołów pozwoleń wodno-prawnych [...] wynika, że żaden z podmiotów kontrolowanych nie zrzucił ścieków ponadnormatywnych". I dlatego teza, że jakaś substancja została zrzucona wraz ze ściekami do Odry i to spowodowało tę katastrofę, jest nieuprawniona.

Ale czym są "ścieki ponadnormatywne"? Dla rzeki ściek jest ściekiem - niezależnie od określonych przez ludzi wartości dopuszczonych do zrzutu. Trudno jest dziś wskazać na konkretny punktowy zrzut nieczystości, który doprowadził do katastrofy. Ale przecież wiemy, że woda była najbardziej zasolona w rejonie Kanału Gliwickiego. Tylko w niektórych dopływach kanału - dwa razy bardziej niż Bałtyk. Więc możemy chociaż dojść do tego, gdzie jest geograficznie ulokowane źródło problemu.

Raport stawia też sprawę jasno: Odra była i jest w złym stanie. To rzeka zdegradowana może już od 100-150 lat, a już z pewnością od 80. W końcu w tych skrajnie złych warunkach hydrologicznych, z którymi w Odrze mamy do czynienia od jakichś 30 lat, stabilność ekosystemu tej rzeki po prostu się załamała. To musiało się w końcu wydarzyć.

Obrazek
Odra, martwe ryby. 23 sierpnia 2022 Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

Małgorzata Golińska, wiceministra klimatu i środowiska, zapytana o to, czy państwo zawiodło podczas katastrofy w Odrze, odpowiedziała, że "nie wolno tak mówić".

Podkreślam raz jeszcze: tej katastrofy nie można było uniknąć. Owszem, wyniki badań wody dostaliśmy za późno, za co odpowiedzialność ponoszą państwowe służby monitoringu środowiska i zarządzania wodami. Ale, tak naprawdę, winne są wszystkie rządy, które rządziły tym krajem po 1989 roku. Wszystkie pozwalały na degradację Odry i nie zrobiły nic, by ten kataklizm się nie wydarzył.

Klub Przyrodników w swoim komentarzu do raportu zauważył, że zgodnie z prawem o szkodach w środowisku podmioty zrzucające ścieki odpowiadają za szkody nawet wtedy, gdy zrzucają ścieki legalnie: "Błędne jest więc ograniczenie poszukiwania podmiotów odpowiedzialnych za szkodę (i zobowiązanych do jej naprawy) tylko do kontroli zgodności zrzutów z posiadanymi pozwoleniami".


To prawda, bo w naszym prawie środowiskowym mamy zasadę "zanieczyszczający płaci". Tylko mam pytanie: jeśli ktoś zrzuca ścieki legalnie, mając na to zgodę, to zanieczyszcza czy nie? Czym się różnią ścieki legalne od nielegalnych? Z perspektywy rzeki to rozróżnienie jest kompletnie bez znaczenia. W mojej ocenie legalny zrzut ścieków może być nawet dużo gorszy od tych nielegalnych, bo te ostatnie na ogół są małe. No i możliwość dokonywania takich zrzutów powinna być uwarunkowana tym, czy zrzucający dysponuje własną oczyszczalnią. Tymczasem prawo zezwala nawet na zrzuty tzw. ścieków surowych w przypadku niewydolności oczyszczalni. To chore.

Mamy już nie tylko raport polski, ale też niemiecki. Są jakieś istotne różnice?

Niemcy dość mocno i radykalniej akcentują winę człowieka, niż czyni to polski raport. I to jest kierunek słuszny.
Niemieckie stanowisko jest zbliżone do tych, które wcześniej ogłosiły Polskie Towarzystwo Hydrobiologiczne i Polska Akademia Nauk.

Na niemieckiej liście rekomendowanych dla Odry działań jest postulat renaturalizacji tej rzeki. Nie ma go wśród zaleceń kończących polski raport.

Niemcy lubią nas krytykować za nasze plany użeglowienia Odry, ale sami mają wiele na sumieniu, jeśli chodzi o betonowanie własnych rzek. Ale też nie oszukujmy się: Odry nie da się zrenaturalizować w całości. Obszary zalewowe tej rzeki są zamieszkałe w tak dużym stopniu, że trzeba by wywłaszczać grunty i przesiedlać mieszkańców, co jest po prostu niewykonalne. Ale Odrę można - i trzeba! - renaturyzować punktowo, na przykład przyłączając do niej starorzecza, odbudowywać naturalne elementy. Dziś musimy wybrać: albo Odra stanie się tylko drogą wodną, albo będzie rzeką i drogą wodną.

Interes ekologiczny i gospodarczy można pogodzić?

Myślę, że przynajmniej na pewnych odcinkach żegluga na Odrze może być cały czas możliwa, przy jednoczesnym zachowaniu dobrego stanu ochrony tej rzeki. Tylko nie może to polegać na tym, że spiętrzymy Odrę dwudziestoma kilkoma stopniami wodnymi, zamieniając ją w ten sposób w pasmo zbiorników wody stojącej albo wolno płynącej. To będzie skutkowało kolejnymi problemami ekologicznymi, ale też fatalnym stanem sanitarnym tej rzeki.

Z prorządowych mediów i od niektórych polityków obozu rządzącego możemy się dowiedzieć, że pomysł renaturalizacji Odry to jedynie przykrywka dla niemieckich planów zablokowania rozwoju gospodarczego Polski.

Nie śledzę takich spiskowych narracji, bo obrażają one moją inteligencję. Jeśli ktoś próbuje doczepić mi łatkę jakiegoś sabotażysty, to zwyczajnie mnie obraża. Jako zwolennik renaturalizacji uważam się za patriotę, bo zależy mi na ochronie dziedzictwa, a Odra jest naszym dziedzictwem. Poza tym, tylko rzeka dobrze funkcjonująca ekologicznie może nam zapewnić długofalowy rozwój.

Z postulatami renaturyzacji tej rzeki współbrzmi przypomniana niedawno przez "Wyborczą" propozycja powołania w Dolinie Dolnej Odry parku narodowego. Co pan sądzi o tym pomyśle?

Myślę, że jest dobry. Tegoroczna katastrofa pokazała, że Odra nie jest dobrze chronioną rzeką. Utworzenie w Dolinie Dolnej Odry parku narodowego skutkowałoby większą ochroną prawną tego obszaru, na przykład ograniczeniami w zrzutach ścieków. Park musiałby też mieć otulinę, która zabezpieczałaby nie tylko rzekę. No i nie zapominajmy o bogactwie gatunkowym, przede wszystkim ptaków, choć nie tylko ich, które warto otoczyć najwyższą formą ochrony przyrody.

Prof. Robert Czerniawski jest hydrobiologiem i ekologiem wód. Pracuje na Uniwersytecie Szczecińskim, gdzie jest dyrektorem Instytutu Biologii

Źródło. GW.

I w nagrodę za przeczytanie tego dość długiego i trudnego wywiadu, film o Odrze.
Wiemy wreszcie kto i w jaki sposób zatruł nasze ryby oraz jak nasze rzeki trute są w dalszym ciągu. Wartości przekroczone różnych związków dają jeden wniosek. Pytanie tylko czy my ludzie wreszcie zrobimy coś z tym wszystkim? Czy nadal pozwolimy na to co się dzieje ?
Wiemy tak wiele czas pociągnąć sprawę dalej.

Wyniki badań Odry!!! Wiemy kto jest winny!!!

Wróć do „OFF Topic”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości