Jupiter pisze:kaper pisze:Wielokrotnie też spotykałem się z takim ciemnogrodem, ale już na niego nie reaguje bo nie ma to sensu. A jak ktoś uparty, to zazwyczaj mówię że od kiedy nie palę, to za odłożoną kasę raz w roku jadę na wypas wakacje i głównie taki argument ucisza ich na miejscu.
Dobry argument, też muszę zastosować...
Ostatnio ktoś z rodziny tak mi poszarpał nerwy ze chciałem wyjść z siebie i stanąć obok. Ciężko rozmawia się z kimś kto nie zna tematu i nie chce znać, ma jakąś swoją tezę i na siłę ją forsuje, do takich nic nie dociera.
Pamiętam jak na początku starałem się być miły, asertywny, tłumaczący. Nie dość że nic to nie dawało, to jeszcze zbierała się we mnie frustracja. W końcu odpuściłem dla swojego własnego dobra. Ileż można robić dobrą minę do złej gry. Niektórych się nie przekona ani nie przegada, jakby mieli łeb żelbetonem zalany po sam dekiel. Dlatego teraz jak ktoś mi męczy d... tematem szkodliwości wapowania to puszczam to mimo uszu i go zlewam. Niech se gada, jak lubi. Po mnie to spływa. Choć jak zdarzają się już tacy wyjątkowo natarczywi i wkur... to już się nie przejmuję tym, co sobie pomyślą i stosuję (już nie tak jak kiedyś przereklamowaną asertywność itp., ale) ukierunkowaną i kontrolowaną agresję z nutką bezczelnego chamstwa. Działa na takich wprost wybornie. Raz mi jakiś znajomy mojego dobrego kumpla mądrował, że on fajki pali, ale przynajmniej wiadomo jak one są szkodliwe, a że epety to jeszcze nie są dobrze przebadane i może się okazać, że są jeszcze gorsze od zwykłych fajek (radioaktywne). Zazwyczaj mało mówię, ale jak sobie coś chlapnę to mi się czasem ryło niewyparzone robi. I wyrwało mi się, że wiadomo, że fajki szkodzą, a być może i kiedyś się okaże, że epety też szkodzą, ale przynajmniej mnie z ryja gnojem nie jedzie... Zatkało go. Nie lubię chamstwa. Ale czasem jest bronią ostateczną na niektóre egzemplarze. A jak ktoś nie pali, a truje o szkodliwości epalenia to mu zawsze mówię, że co go w ogóle interesuje, co ja do buzi biorę, skoro on za to nie płaci, bo mnie nie interesuje, co on komu do buzi bierze i kto mu za to płaci (choć ktoś kiedyś nie załapał o co mi chodziło).
Podsumowując, nie warto się wk... debilami.