Witam wszystkich tu obecnych,
W ostatnim czasie stałem się posiadaczem parownika
JuggerKnot Mini, intensywnie użytkuje go od tamtego czasu i chciałbym opisać tutaj swoje wrażenia. Oczywiście poruszę też kwestię tego, czy warto na niego wydać prawie 300 zł (65 euro około), mając do wyboru tak wiele innych RTA.
Będzie to w postacie
mini recenzji, a mini dlatego, że
zdjęć mojego autorstwa tutaj niestety nie uświadczycie - mój aparat odmówił posłuszeństwa.
Na początku chciałbym zaznaczyć kilka rzeczy:
1. Nie jestem, nie byłem i prawdopodobnie nigdy nie będę robił recenzji na poziomie Jai Haze, Mike Vapes, Matt from SMM czy Rip Trippers - opiszę wam jedynie moje subiektywne odczucia i to czego dowiedziałem się o tym parowniku na przestrzeni ostatniego czasu.
2. Tak, wiem, że jakiś czas temu pisałem tutaj w Salonie, że nie mam w planach go kupić, ale jakimś magicznym trafem znalazł się on w mojej kolekcji - tak więc biję się w pierś za me własne słowa.
3. Podczas tej mini recenzji będę się niejednokrotnie odwoływał do Vapefly Horus, ponieważ uważam go za jeden z najlepszych parowników, o ile nie najlepszy z jakich miałem okazję korzystać - a było ich naprawdę sporo.
4. Wszystko o będę tutaj pisał, to moja subiektywna opinia, odczucia moich kubków smakowych i moje spostrzeżenia na temat plusów i minusów JuggerKnota Mini.
Zacznijmy od początku:
Czym tak naprawdę jest JuggerKnot Mini?Jest to atomizer RTA z hm, ze średnio-wysokiej półki cenowej, stworzony przez Kanadyjskiego producenta
QP Design, którego możecie kojarzyć np: z Fatality RTA (podwójny dolny nawiew).
Widzieliśmy już wcześniej podobne koncepcje - jako przykład posłuży mi tutaj Single Coil Zeus RTA od GeekVape, lecz JuggerKnot Mini wyróżnia się tym, że ma dłuższe, przypominające listwy otwory przepływu powietrza, które przypominają te z większej wersji JuggerKnota. Otwory przepływu powietrza są także ustadowione dość nisko w stosunku do naszego deck'a.
Link do tematu w Salonie ->
LINKSpecyfikacja:- Średnica wynosi 24 mm,
- Deck na jedną grzałkę,
- Brak wycieków dzięki Top Airflow,
- System napełniania poprzez system "Pull up" pierścienia pod pierścieniem przepływu powietrza,
- Śruby mocowane z boku (podczas instalacji unikamy skręceniu grzałki),
- Regulowany górny przepływ powietrza,
- Stoper przepływu powietrza (brak możliwości obracania go o 360 stopni),
- Nowy design deck'u - więcej powietrza oraz smaku,
- Potrójne kanały przepływu powietrza do grzałki.
Co znajdziemy w opakowaniu:- Stylizowany Drip Tip 810 (losowy kolor, ja dostałem różowy),
- Szkło bulb - 4.5 ml pojemności
- Szkło proste - 2 ml pojemności,
- Vape Band z logo producenta,
- Zapasowe śruby (dwie na płaski śrubokręt, dwie na imbus),
- Zapasowe O-Ringi (kolor czarny),
- Zestaw akcesoriów (śrubokręt oraz imbus),
- Numer seryjny atomizera.
Pierwsze wrażenia:Na pierwszy rzut oka, wyciągając atomizer z opakowania byłem zaskoczony tym, jak dobrze i precyzyjnie został on wykończony - obok siebie miałem akurat VapeFly Horus oraz Hellvape Dead Rabbit, więc od razu zrobiłem małe porównanie.
Tak jak w Horusie odkręcenie decka od reszty atomizera jest po prostu dość głośne (od samego początku, pomimo "oliwienia" decka), a w Rabbicie z kolei zawsze zakręcanie było dla mnie koszmarne, bo deck nie zawsze mi wskakiwał tak jak powinien i objeżdżał, zanim się zaczynał zakręcać, tak w JuggerKnocie Mini wszystko od początku chodziło idealnie.
Kilka razy także przetestowałem ten niesławny wręcz system napełniania i napełniło mnie to niepokojem, że z biegiem czasu może się ten "zatrzask" wyrobić i nie będzie się tak ładnie zamykał jak powinien.
Poza tym - nie ma nic szczególnego w konstrukcji JuggerKnota Mini.
No, może jeszcze to, że Drip Tip jest naprawdę ładny (pomimo mojego różowego koloru), no i do tego jest podpisany. Trochę szkoda, że nie jest to podpis firmy, która stworzyła JuggerKnota Mini [tj. QP Design], ale i tak brawo.
Budowa decka:JuggerKnot Mini wykorzystuje deck ze śrubami, które schowane są pod jednym z dwóch bocznych otworów przepływu powietrza. Bardzo lubię ten rodzaj decku w atomizerach, a jeszcze większym plusem jest to, że sposób montowania grzałki w żaden sposób nie skręca płaskiego drutu. Podczas montażu grzałki, grzałka automatycznie usadzana jest na środku decka.
Przepływ powietrza nie jest bezpośrednio boczny - gdy tylko umieścimy grzałkę zbyt nisko, będziemy słyszeć lekkie gwizdanie. Z tego co zdążyłem zauważyć, nóżki grzałki muszą być docięte na około 5 mm długości, może nawet 5,5 mm aby tego uniknąć.
Dodatkowo na początku obawiałem się, że boczne słupki będą lekko ostre, przez co montowanie grzałki będzie mało przyjemne, lecz w żaden sposób się to nie poprawiło - wszystko jest ładnie wygładzone.
Wickowanie:No i tutaj zaczyna się istny dramat.
Tak jak docięcie bawełny nie jest żadnym problemem - jak dla mnie najlepszym miejscem do przycięcia bawełny jest pierścień podstawy, a dokładniej wnętrze czarnego O-Ringa (przy grzałce o nóżkach 5 mm), tak otwory na bawełnę są naprawdę małe.
W porównaniu do tego, jaki rozmiar grzałki tam montujemy (o tym w następnym punkcie) ilość bawełny jaka jest do wyczesania jest po prostu ogromna.
Plusem jest to, że nawet gdy wciśniemy w kanały tyle bawełny ile tylko zdołamy (a wiele to my nie zdołamy), po złożeniu całego atomizera nie ma żadnego problemu z tym, żeby bawełna była cały czas wilgotna - otwory na liquid są naprawdę odpowiednio dobrane.
Jeżeli wyczeszemy bawełnę tak, aby bez najmniejszego problemu weszła w kanały, bardzo prawdopodobne, że skończy się to niechcianym dla nas zalewaniem decka w pewnym stopniu.
Wydajność:Ze wszystkich grzałek, jakie tylko tam zamontowałem uznałem, że 6 zwojów jest najbardziej optymalne pod ten konkretny deck. Co prawda 7 się zmieści, lecz nie zauważyłem większych różnic przy takiej ilości zwojów, więc zostałem przy sześciu.
Wszystkie grzałki jakie tak wkładałem, były zrobione z
[url][url=https://salonrozchmurzonych.pl/forum/viewtopic.php?f=84&t=2775]gotowego, zaawansowanego drutu, który ma sens[/url][/url].
Każda grzałka była wickowana tą samą bawełną -
Native Wicks - Platinum Blend oraz zalewane tym samym samogonem -
Heisenberg.
1. Średnica wewnętrzna 2.5 mm - brak jakiegokolwiek sensu wkładania tam takich grzałek - za dużo miejsca.
2. Średnica wewnętrzna 3 mm - przyzwoity smak, jednak wciąż za dużo powietrza. Przy zamkniętym przepływie powietrza do połowy da się chmurzyć, ale taki Horus miażdży go na tym samym drucie i na tej samej bawełnie bez dwóch zdań.
3. Średnica wewnętrzna 3.5 mm - tutaj zaczyna się już robić naprawdę dobrze. Ładna, gęsta chmura i lepszy smak. Jednak to wciąż nie jest to, jeśli miałbym porównywać to z Horusem (nawet na grzałce o średnicy 3 mm) to raczej szala wygranej przechyla się na stronę Horusa. Różnice w smaku da się wyczuć, na JuggerKnocie wyczuwalny bardziej jest chłodzik razem z eukaliptusem, natomiast na Horusie na pierwszy plan wybija się nuta owocowa, a chłodzik z eukaliptusem ładnie równoważą ten smak, pozwalając na długie chmurzenie bez przesytu słodkością.
4. Średnica wewnętrzna 4 mm - no i dotarłem do miejsca, w którym chciałbym być. Gdyby tylko JuggerKnot Mini był wolny od wad (o których napiszę w podsumowaniu), rzekłbym
"EUREKA! MAM SWOJEGO GRAALA!", lecz tego nie zrobię. Natomiast to już jest płaszczyzna, która deklasuje Horusa, mimo wszystko. Na takim setupie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego QP Design życzy sobie za niego okrągłe 65 euro. Smak robi się wręcz perfekcyjny - to jak moje własne wyobrażenie Heisenberga, gdy tylko przeczytałem po raz pierwszy jego opis. Delikatna nuta owocowa przy zaciągnięciu się, a przy wypuszczaniu chmury z ust wybijający się na pierwszy plan posmak eukaliptusa z chłodzikiem - PERFEKCJA!
Uwagi:Dla niektórych dość znacząca może być głośność parownika - a ten do najcichszych nie należy. Zwłaszcza, ża pierścień przepływu powietrza otwarty na full jest bezużyteczny, więc większość setupów wymaga zamknięcia go do przynajmniej połowy. Zamknięcie około 3/4 przepływu powietrza jest już równoznaczne z tym, że mamy własny gwizdek, niezależnie od setupu.
System napełniania - to istny dramat. Napełnianie poprzez podniesienie pierścienia pod Airflow jest koszmarne - napełniamy tak naprawdę na oślep. W środku tego otworu jest wanienka z małymi otworami, którymi liquid spływa do naszego baniaka. Tak naprawdę tankujemy na oślep, bo nie wiemy ile jest w tej wanience jest miejsca. Dodatkowo przy gęstszych liquidach (samogon 50/50) spływ nie jest bardzo szybki i trzeba czekać, żeby zobaczyć ile go faktycznie spłynie do baniaka - moje pierwsze zalania skończyło się przelaniem całego atomizera i wyciekiem po całym atomizerze jak i zasilaniu.
No i jest jeszcze jedna kwestia. Przy setupie 4 mm ilość liquidu jaka jest pożerana przez JuggerKnota jest kolosalna. Szkiełko proste 2 ml od razu musiałem odrzucić w kąt (w sumie przez to napełnianie również), a z bulbem wygląda po prostu... Szkaradnie.
Plusy:- Jakość wykonania,
- Świetna budowa decka,
- Oszałamiający smak (tylko na dużym setupie),
- Możliwość wychmurzenia baniaka do samego końca dzięki bardzo dobrze zrobionym otworom na liquid,
- Dołączony do zestawu stylowy Drip Tip,
Minusy:- Problem z kupieniem prebuilt coils (nie kojarzę, aby były gdzieś sprzedawane takie o średnicy wewnętrznej 4 mm) - konieczność kręcenia z gotowego drutu,
- System napełniania,
- Wickowanie wymaga bardzo długiego czesania (zwłaszcza przy setupie 4 mm),
- Otwarty na full przepływ powietrza jest bezużyteczny,
- Cena.
Podsumowanie:Czy polecę to RTA przy tak dużej konkurencji jaka jest obecnie?
NIE.To naprawę dobre RTA, ale za ponad połowę mniej jesteśmy w stanie kupić np: VapeFly Horus, który nie jest o wiele gorszy od niego.
Jeśli szukasz dobrego RTA z górnym nawiewem, z łatwą opcją montażu grzałek i masz za dużo pieniędzy - kup JuggerKnota Mini.
Lecz jeśli nie chcesz wydać tylu pieniędzy, a szukasz czegoś co jest prawie równie dobre - weź VapeFly Horusa.
Nie twierdzę, że jest to zły atomizer. Mam go w swojej kolekcji, zostanie w niej i zastąpił mi Horusa, którego z czystym sumieniem oddałem Mej Lubej.
Lecz czy nie mając żadnego z tych parowników, gdy stanąłbym przed decyzją co kupić - kupiłbym go drugi raz? Nie, za to wybrałbym właśnie Horusa.
Jak na taką cenę tyle wad w parowniku jest dla mnie niedopuszczalne, a system napełniania skutecznie odrzucał mnie przez kilka dni, dopóki dobrze go nie wyczułem.
Do tej pory mam problem z tym, że wrzucenie tutaj jakiejkolwiek plecionki od @
Azgar, jest tutaj bezsensowne, tak jak i w sumie każdej grzałki czy plecionki jakiej mam w domu. Obecnie jedynym rozwiązaniem dla mnie jest kupno gotowego drutu, lub plecenie własnoręcznie na średnicę 4 mm.
No i to wickowanie... Przywykłem do parowników, w których tworzenie setupu zajmuje max 5 minut, od momentu wzięcia do ręki atomizera, do zalania go liquidem z gotowym setupem. Tutaj 5 minut zajmuje mi same czesanie bawełny.
To tyle ode mnie, mam nadzieję, że jeśli kiedyś staniecie przed takim wyborem - nie będziecie później żałować podjętej decyzji.