Płyny zapachowe serii Drops 50 ml

Awatar użytkownika
Tommy Black
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22432
Rejestracja: pt cze 05, 2015 7:23 am
Lokalizacja: Szeroko pojęta Galicja
Podziękował: 10897 razy
Otrzymał podzięk.: 28761 razy
Płeć: Mężczyzna

Płyny zapachowe serii Drops 50 ml

Postautor: Tommy Black » pn lis 22, 2021 10:02 am

Obrazek

Edytowałem tytuł poprzedniego wpisu, gdyż nie zwróciłem uwagi na to, że te Dropsy to jest cała seria różnych płynów, a ja opisałem tylko jeden. Okazuje się, że te kilka które mam, to pochodzą właśnie z różnych serii, że jest ich cała gama i dopiero teraz to zauważyłem. Opiszę więc pokrótce te, które posiadam ale wszystko wskazuje na to, że zakupię też pozostałe, bo rokowania są bardzo dobre.
Ale dziś kolejny z tych co mam czyli Tropical Mango Juice - czyli tropikalny sok z mango jak chce producent. Trudno aby chciał inaczej, skoro mango to tropikalny pestkowiec z tropikalnych drzew. Nie bawiąc się szczególnie w dendrologię, napiszę od razu, mango to jeden z moich ulubionych smaków liquidowych. Sam owoc nie bardzo, ale liquidy o smaku mango mogę pochłaniać litrami.
Ale tu pierwsze wrażenie aż mnie odrzuciło. Tyle że zaraz przypomniałem sobie co mi kiedyś napisał Adrian Lo twórca DEJAVU. Otóż dobre mango ( liquid) musi cuchnąć kocim moczem. I ten Drops cuchnie, chyba zgodnie z nazwą podwójnie. No dobra, to spróbuję jak to smakuje w ustach i na języku? I tu już jest lepiej choć zaczyna się potworna walka. Walka słodyczy, bardzo przyjemnej słodyczy z gorzkością zielonej skórki niedojrzałego jeszcze owocu. Ta walka jest tak frapująca, że można sporo tego liquidu po prostu zjeść. Ale przejdźmy już do chmurzenia, bo o tej porze to nie jadam...
Nie zmieniam platformy testowej i tym razem, chcę na razie zobaczyć jak smakują różne Dropsy w tych samych warunkach. A więc znów Kylin M Pro, grzałka BMTD Ni80, rezystancja 0,15 oma, bawełna również BMTD, moc 38 - 40 W.
I tu walka słodyczy z cierpkością dopiero nabiera epickiego niemal wymiaru. Tak epickiego, że od razu muszę rozcieńczyć płyn w zbiorniku Kylina M Pro, a jest tam 8 ml pojemności na szczęście. Nie chodzi tylko o słodycz, która potrafi zamulić, ale o intensywność smaku, przez który usiłuje się przebić gorzkawa i cierpka skórka mango. Dopiero po rozcieńczeniu dostaje szansę i skutecznie z niej korzysta. Tu znów powtarza się sytuacja z poprzednim Dropsem. Bardzo dużo aromatu, trzeba bardziej rozcieńczać, niż sugeruje producent.
Sam liquid chmurzy się świetnie, przy dopasowanym rozcieńczeniu można to robić godzinami, zwłaszcza jeśli ktoś, tak jak ja, kocha mango. Jednak jak w wypadku wielu owoców tropikalnych, wskazana jest pewna wstrzemięźliwość i raz na jakiś czas zmiana na coś bardziej wytrawnego. Może trafię w pozostałych Dropsach?

PS
Po wychmurzeniu, z dolewką, całego zbiornika M Pro, z ciekawości zajrzałem do wewnątrz. Spora ilość bawełny w środku taka jak po zamontowaniu. Biała i bez żadnych przebarwień, siatka błyszczy gęstą gliceryną. Nie sądzę więc, aby ten Drops był dla grzałek inwazyjny.

PS
Tak, wiem, że pisałem poprzednio o meshowych Claptonach, to od vocem PW jakie dostałem. Nic specjalnego się nie zmieniło i trzeba przyznać rację @
Awatar użytkownika
Haze
mu, który o tych Claptonach popełnił nawet temat. Na pewno do nich wrócę jeśli będę robił jakieś podsumowanie jeśli chodzi o te Dropsy. Natomiast same Claptony w formie nadającej się do atomizerów meshowych, niczym specjalnym nie zaskakują. Nie sądzę abym się rozglądał za nimi...
Awatar użytkownika
Tommy Black
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22432
Rejestracja: pt cze 05, 2015 7:23 am
Lokalizacja: Szeroko pojęta Galicja
Podziękował: 10897 razy
Otrzymał podzięk.: 28761 razy
Płeć: Mężczyzna

Płyny zapachowe serii Drops 50 ml

Postautor: Tommy Black » wt lis 09, 2021 8:19 pm

Obrazek

Mój przyjaciel z drugiego krańca Polski, wysłuchał był kiedyś uprzejmie moich narzekań na premixy oraz odrobinę zniechęcenia na wszystko, ale na premixy szczególnie. Bowiem nawet te, do tej pory trzymające jakiś poziom, tak się wzięły i popsuły (na razie darujmy sobie marki), ze po prostu się nie da… No nie i już. Ale przecież firmy specjalnie nie popsuły swoich flagowych wyrobów? Zwłaszcza teraz, kiedy rząd uszczęśliwił się akcyzą na nasze płyny? Kiedy osiągają one ceny astrachańskiego kawioru i nie będące jednak kawiorem są trudne w sprzedaży. W końcu jakieś normy szczęścia waperów narzucone i określone przez rząd muszą obowiązywać, prawda? A ponieważ rynek nie znosi próżni, a i natura też nie znosi, jak udowodnił włoski uczony Torricelli, który wynalazł próżnię w naturze, to producenci premixów wynaleźli premixy bez premixów. I one się nazywają teraz tak jak w tytule, płyny zapachowe. Ma to dobre strony, od czasu kiedy mój przyjaciel skończył słuchanie mnie, przysłał mi kilka butelek tych płynów, to mój samochód teraz sam się rebrandował na RR a pierwsza żona na CC. Ja zostałem wierny sobie, na razie, bo komuś trzeba i postanowiłem tych płynów zapachowych spróbować w trudnym procesie chmurzenia. Choć od razu zaznaczę. Nie tak dawno wyśmiewałem te sztuczki semantyczne, pisałem wręcz, że to mnie śmieszy i nawet irytuje. W gronie kilku waperów, którzy umieją się zamknąć i nie tracą bezsensownie okazji do zamknięcia się, doszliśmy do wniosku, że jakie czasy takie premixy, a spadek jakości tych co na rynku jeszcze się ze swoją prehistoryczną już nazwą ostały, to wina spadku jakości komponentów, czyli glikolu i gliceryny, komponentów podstawowych. I wiecie co? Coś w tym jest. Z czystej ciekawości oraz ustawicznego u mnie poświęcenia dla nauki, zakupiłem 5 litrowy pojemnik glikolu za 80 zł. Co prawda zaprzyjaźniony dyrektor handlowy dobrej firmy chemicznej, odradzał mi tę operację i proponował glikol w tej samej ilości za 200 zł, ale wspaniałomyślnie, taktownie i nawet uroczo, odmówiłem. Tak, ten glikol okazał się tani i niedobry. Nie to co tanie wina, tanie i dobre. I może w tym tkwi przyczyna marnej jakości, czy raczej spadku jakości, dobrych do niedawna premixów?
Czas w końcu przejść do meritum, ale wstęp był konieczny bowiem pierwszą niemal rzeczą jaką zauważyłem, to dobra jakość tych płynów. Dziś na moje biurko z naukowym nieporządkiem twórczym, trafił Płyn zapachowy Fresh Drops 50 ml - Aloe Mint.
Zapach z butelki to ostry miętowy cukierek Halls Extra Strong i nos od razu staje się drożny. Kaktusowy aloes nieobecny. Kilka kropli płynu w ustach upewnia mnie w diagnozie wstępnej. Tak to Extra Halls, tylko czemu się tak szybko rozpuścił?
No to przejdźmy na wyższy poziom ogrodu doświadczeń. Kylin M Pro, grzałka BMTD Ni80, rezystancja 0,15 oma, bawełna również BMTD, moc 38- 40 W. No i tak sobie czytam Sebaga Montefiore i jego opowieść o Katarzynie Wielkiej i chmurzę. Ale tam jest także o Potiomkinie. To w ogóle jest historia kochanków, którzy stali się najskuteczniejszym duetem politycznym XVIII wieku.
I tak oto płyn zapachowy Fresh Drops 50 ml - Aloe Mint stał się u mnie najlepszym miętowym liquidem XXI wieku. I ten aloes też tam się pojawia, czasem, tak jak i Potiomkin u Katarzyny Wielkiej, kiedy jest potrzebny. Liquid jest świetny, po prostu świetny i aż żałuję że nie ma już lata aby chłodził, ale przyda się i dziś bo skutecznie odświeża drogi oddechowe. No i jeszcze jedna rzecz, dwie właściwie. W butelce jest 50 ml, ale producent nie oszczędzał aromatów. 10 ml dolewki to stanowczo za mało. A jeśli ktoś używa nikotyny i o wiele za mało. Poza tym, tu naprawdę czuć te dobre składniki, czystą, nie skażoną nawet obcym zapachem glicerynę i glikol. I tylko ta nazwa, ale może się przyzwyczaję…
Za kilka dni inny płyn i tym razem na „meshowych” Claptonach, choć jeszcze i ten przećwiczę na czymś bliższym „normalnym” grzałkom niż meshowe blaszki…

Wróć do „Liquidy firmowe”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Claude [Bot] i 4 gości