Aż mi się przypomniały początki mojej przygody z EIN... Volishowy długopisiak kupiony na wysepce. Wtedy wapowało się liquidy P1, Milda i właśnie Liqueen. 20zl za butelke 10ml to w tych czasach rozbój w biały dzień, ale wtedy nie wydawała się to wcale wysoka cena, chyba głównie przez nikłe spalane tych knotowych clearomizerów. Powiem Ci że jak wracam pamięcią w tamte dni to Liqueeny były naj w prawdę wybitne. Ja bardziej leciałem na owocówkach, i taka brzoskwinia, arbuz czy jak pamiętam Tutti-Frutti to była poezja smakowa, naprawdę wyrafinowane smaki, soczyście i naturalnie odzwierciedlone.
Teraz mimo dostępu do tak wielu aromatów nic mi tak nie smakuję, jak wtedy zawartość tamtych małych buteleczek. Wydaję mi się, że przyczyn może być kilka, i nie koniecznie dotyczą faktu, że firma się zepsuła i ich wyroby to już nie to.
- Umysł płata figle?
W końcu był to mój pierwszy kontakt z wapowaniem, wtedy sam fakt tego, że coś miało inny smak niż kapeć w gębie było czymś niesamowitym... Może umysł sobie po latach dopowiada?
- Nostalgia?
To też mi w pewnym sensie tutaj pasuję. W prawdzie to z łezką w oku wspominam te pierwsze przygody z wapowaniem.
- No i trzecie, czyli że firma zmieniła recepture. I to jest raczej najpewniejsze, w końcu to długi okres czasu. Ale to wciąż wcale nie wyklucza tych dwóch pierwszych rozkminek... Umysł lubi sobie dużo dopowiedzieć w pewnych kwestiach, no i sam fakt że to wszystko było nowe, świeże - zupełnie inaczej człowiek do tego podchodził i inaczej odczuwał niż teraz, po paru/ parunastu latach konsekwentnego wapczenia.
Pozdrawiam!