Czerwona flaga, Prohibicja, Dyrektywa tytoniowa

Wszystko, co dotyczy problemów związanych z przepisami stworzonymi przeciwko nam i e-papierosom...
Awatar użytkownika
Tommy Black
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22432
Rejestracja: pt cze 05, 2015 7:23 am
Lokalizacja: Szeroko pojęta Galicja
Podziękował: 10893 razy
Otrzymał podzięk.: 28761 razy
Płeć: Mężczyzna

Czerwona flaga, Prohibicja, Dyrektywa tytoniowa

Postautor: Tommy Black » śr maja 25, 2016 11:51 am

red.jpg


Tytułowe nazwy to akty prawne. Oczywiście dotyczą różnych aspektów życia i prawa.
Coś je jednak musi łączyć ,skoro stanowią tytuł tego artykułu. Co tak naprawdę je łączy ?

W XiX wieku w Europie we wszelkich konstrukcjach pojazdów na parę przodowała Anglia. Powstało tam wiele wspaniałych konstrukcji i wszystko wskazywało na to, że właśnie w Anglii motoryzacja rozwijać się będzie najszybciej. Stało się jednak inaczej. A wszystko zmienił jeden akt prawny. To Ustawa o czerwonej fladze (Red Flag Act) – potoczna nazwa zarządzenia Locomotives on Highways Act z 1865 roku, które wprowadziło w Wielkiej Brytanii zakaz poruszania się omnibusów parowych bez osoby biegnącej 60 jardów (ok. 55 metrów) przed pojazdem i ostrzegającej innych użytkowników dróg. Człowiek biegnący przed takim omnibusem musiał trzymać w ręku czerwoną chorągiewkę lub – w nocy – latarnię. Ustawa ograniczyła także dopuszczalną prędkość do 2 mil na godzinę (ok. 3 km/h) w mieście i 4 mil na godz. (ok. 6 km/h) poza nim. Bardzo spowolniało to omnibusy, których praktyczna maksymalna prędkość, wynikająca z ich technologicznych uwarunkowań, sięgała 25 km/h. czyli, abstrahując od kondycji człowieka z flagą, każdy zaprzęg konny ze zdychającym koniem poruszał się szybciej. Przewożące pasażerów szybko i wygodnie pojazdy parowe zaczęły stanowić poważne zagrożenie dla dyliżansów konnych, a także dla towarzystw kolei żelaznych. Przecież omnibusy parowe nie musiały trzymać się torów i mogły podwozić pasażerów w dowolne miejsce.
No i to był problem dla dorożkarzy i kolejarzy więc przekonali parlament, że ruch pojazdów – dla bezpieczeństwa obywateli, czyli i zdrowia ma się rozumieć – należy uregulować odpowiednimi przepisami. I tak oto w 1885 roku parlament angielski uchwalił słynny „Red Flag Act” Niektórzy historycy motoryzacji uznawali tę ustawę za pierwszy kodeks drogowy. W istocie, mimo zapisów pozornie troszczących się o bezpieczeństwo, był to akt skutecznie ograniczający rozwój automobilizmu i rozwoju przemysłu w Wielkiej Brytanii. Ustawę uchylono w 1896 roku, wówczas jednak w Europie dominowały konstrukcje m.in. francuskie, niemieckie i włoskie, w których to państwach oczywiście "czerwona flaga" nie obowiązywała.
W Europie rozkręcał się przemysł motoryzacyjny , a na ulicach Warszawy jeździł pierwszy samochód, a w Anglii uchylono nakaz sprzed ponad trzydziestu lat, podwyższając limit prędkości do 12 mil na godzinę. Trudno to uznać za wielki przełom, jeśli wziąć pod uwagę postęp, jaki się wówczas dokonywał. Oczywiście poza Anglią.Barierę 100 km/h pokonano już trzy lata później, co ciekawe - samochodem o napędzie elektrycznym. Kilkoma głupimi aktami prawnymi Anglicy pozbawili się praktycznie udziału w narodzinach motoryzacji. Trudno nie zauważyć, że angielski przemysł motoryzacyjny nigdy nie nadrobił zaległości z XIX wieku. W Wielkiej Brytanii, kraju o 120-letniej tradycji motoryzacyjnej, nie ma dziś ani jednej brytyjskiej fabryki samochodów.

I tak oto dojechaliśmy, już bez czerwonej flagi do XX wieku. 17 stycznia 1920 obywatele Stanów Zjednoczonych otrzymali od swojego rządu prezent .18 poprawka dodana do konstytucji wprowadziła w życie tzw. „szlachetny eksperyment”. W praktyce oznaczało to, że napoje alkoholowe całkowicie znikną ze sklepowych półek. Czyli w dużym skrócie, tytułową prohibicję. Wbrew temu, co może się wydawać, wprowadzenie prohibicji nie było równoznaczne z zakazem spożywania alkoholu. To co było zabronione to produkcja, sprzedaż i transport procentowych trunków. Zanim więc nowe prawo weszło w życie, miliony obywateli szturmem ruszyły na sklepy monopolowe, aby wykupić co tylko się da. Większość obywateli musiało zadowolić się kilkoma butelkami, natomiast najzamożniejsi Amerykanie całe piwnice wypełniali alkoholowymi zapasami.
Kiedy prohibicja weszła w życie, powołano 1520 federalnych agentów, których zadaniem było śledzenie i łapanie wszystkich, którzy odważą się produkować zakazany przez prawo produkt. Wbrew temu, co może się wydawać, wprowadzenie absolutnego zakazu obrotu alkoholem znalazło całkiem wielu zwolenników, którzy uważali, że napoje wyskokowe to zło w najczystszej postaci. Szczególnie duże uznanie prohibicja znalazła wśród bogobojnych farmerów zatroskanych o demoralizujący wpływ alkoholu na ich córki. Z drugiej jednak strony, to właśnie ci farmerzy mieli najłatwiejszy dostęp do produktów niezbędnych do produkcji procentowych trunków.
Na farmach produkowało się więc kukurydzianą whisky, a także fermentowane napoje owocowe o średniej mocy, czyli coś na wzór naszej Córki Sołtysa,czy ...a nie pamietam..już...
Dozwolone było jednak piwo. Były to jednak bezalkoholowe wersje tego napoju. Całe jego skrzynki trafiały w ręce bimbrowników, którzy wzbogacali butelki nielegalnymi procentami. Jako że bezalkoholowe piwo stało się w okresie prohibicji niezwykle popularne, a osoby raczące się tym świństwem były widokiem dość powszednim, rzadko kiedy stróże prawa wyczuwali podstęp…
Kiedy jednak trzeźwość stawała się nie do zniesienia, Amerykanie zwrócili się z prośbą o pomoc do swoich sąsiadów. Do dzieła przystąpili szmuglerzy, zajmujący się nielegalnym transportem towarów z Kanady i Meksyku. W czasie amerykańskiej prohibicji ilość szmuglowanego z Kanady alkoholu wzrosła sześciokrotnie, natomiast przemyt z Meksyku zwiększył się aż dziesięciokrotnie. To już była branża, którą zajmowała się mafia. Zarówno Al Capone, jak i Lucky Luciano, zajmowali się m.in. ściąganiem whisky z Kanady. Stamtąd też sprowadzano francuskie wina i szampany. Na tym procederze do kieszeni Ala Capone co roku spływało okrągłe 100 milionów dolarów.Ni próżnowali także farmerzy,na dodatek byli niezwykle kreatywni. Całkiem legalnie wytwarzali oni koncentrat z winogron i sprzedawali go w formie cegieł. Na kartonowym opakowaniu takiej cegły widniał jednak napis ostrzegający nabywców: „Po rozrobieniu koncentratu w jednym galonie wody uważaj, aby nie zostawić go na dwadzieścia dni w zaciemnionym miejscu, bo może zamienić się w wino!”
Od momentu wejścia w życie prohibicji zapotrzebowanie na ten produkt było tak wielkie, że produkcja winogronowego koncentratu zwiększyła się 700-krotnie!
Ewenement nie tylko na skalę amerykańską. No dobrze, a co z alkoholem niezbędnym w zastosowaniach przemysłowych? Jego prohibicja nie obejmowała, więc szybko do niego dotarła mafia. Metanol trafiał w troskliwe ręce mafijnych chemików, którzy z większym lub mniejszym skutkiem sprawiali, że dało się go wypić i nie umrzeć, a tylko oślepnąć.
Kiedy władze zorientowały się, że gangsterzy uskuteczniają taki proceder, nakazały dodatkowo zatruwać przemysłowy alkohol. W efekcie posłały do krainy wiecznych łowów ponad 10 tysięcy własnych obywateli.
Na szczęście 18 poprawka amerykańskiej konstytucji zawierała kilka furtek.Żydowscy duchowni oraz starozakonne rodziny miały prawo kupować i sprzedawać 10 galonów koszernego wina rocznie. Sprawa oczywiście nieco wymknęła się spod kontroli...nieco...
Nie zapomniano też o chorych. Zezwalano na przepisywanie pacjentom małych dawek whisky przez lekarzy. Alkohol traktowany był jako lekarstwo stosowane przy niektórych nowotworach, problemach z trawieniem czy depresji. Chory mógł za cenę 3 dolarów dostać receptę na zakup ok. pół litra „lekarstwa” co 10 dni. Szczególnie depresja dokuczała w tym czasie Amerykanom, co jakby nie dziwi. Nie dziwi też konkluzja:

Gwałtownie wzrosła przestępczość, a zyski z obrotu nielegalnym alkoholem czerpały wyłącznie gangi. Spożycie alkoholu tylko na chwilę , początkowo zmalało, aby w ciągu kilku lat gwałtownie wzrosnąć. Zmieniła się za to kultura picia.Ludzie do nieprzytomności upijali się w domach. Bardzo popularne stały się papierosy. W okresie prohibicji trzykrotnie zwiększyła się ilość osób uzależnionych od nikotynya koncerny tytoniowe nie nadążały z produkcją.Po wyrzuceniu ponad miliarda dolarów na walkę z przestępczością i pomysłowością farmerów, w 1933 roku prezydent Roosevelt podpisał nową,21 poprawkę do konstytucji znoszącą prohibicję.

Kiedy prohibicja została wprowadzona, miałem nadzieję, że będzie szeroko wspierana przez opinię publiczną i wkrótce przyjdzie ten dzień, kiedy zło wywołane przez alkohol zniknie (...) Zamiast tego, picie alkoholu powszechnie wzrosło, knajpy zastąpił saloon, pojawiła się armia przestępców, wielu naszych najlepszych obywateli otwarcie ignorowało prohibicję, szacunek do prawa został nadszarpnięty a przestępczość osiągnęła poziom, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy-narzekał w 1932 r. rozczarowany przemysłowiec John D. Rockefeller Jr. , jeden z największych zwolenników prohibicji.
Przywrócenie produkcji, transportu i sprzedaży alkoholu pomogło uporać się z problemem bezrobocia a także wpłynęło na poprawę stanu gospodarki kraju.
Błędem byłoby nie napisać że i przypadki depresji stały się znacznie rzadsze.

I w końcu dotarliśmy do trzeciej części tytułu.Dyrektywa tytoniowa.
Tu jeszcze takich ciekawostek historycznych, przytoczyć się nie da. W przeciwieństwie do pozostałych części tytułu, zapisy Dyrektywy są po prostu zapisem bełkotliwego snu o potędze totalnie narąbanych szefów koncernów tytoniowych i farmaceutycznych po wspólnej imprezie z szefową WHO.O samej Dyrektywie, która regulując rynki produkcji i obrotu papierosami i wyrobami tytoniowymi przygarnęła troskliwie ,acz całkowicie bezprawnie i bezsensownie rynek elektronicznych inhalatorów nikotyny, choć nie zawsze i niekoniecznie nikotyny, pisać rzeczowo nie sposób. Takie zapisy jakie tam pomieszczono, nie dość że obrażają inteligencję komputerowej myszy, nie dość że momentami wywołują salwy śmiechu, że ośmieszają też ich autorów, to jednak w niebezpieczny sposób naśladują zarówno ustawę o czerwonej fladze jak i poprawkę o prohibicji i to jednocześnie.
I taki też będzie los tej Dyrektywy. Niestety także i skutki. Kiedyś zachłanni kolejarze i dorożkarze zablokowali postęp. Pospolici przestępcy opanowali nowoczesne państwo.Dziś kolejarzy, dorożkarzy i gangsterów zastąpili ludzie w nienagannych garniturach, żakietach, maniery i kultura jakby jednak nie nadążyły. Wiedza również. To politycy. Taka nowa klasa społeczna. Klasa próżniacza, acz zachłanna.
Gdy gra idzie o pieniądze, wszystkie chwyty są dozwolone. Ale nawet gry o największe pieniądze się kiedyś kończą. Bezradność i niezadowolenie to pierwsze warunki postępu. To słowa Tomasza Edisona. Tak, jesteśmy wobec tej urzędniczej machiny bezradni i nawet bardzo niezadowoleni, ale to nam na początek wystarczy. Jesteśmy tym pierwszym pokoleniem które znów o postęp, prawdę i wolność musi walczyć. I tej walki zatrzymać się już nie da, podobnie jak postępu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Wróć do „Dyrektywa - Wydarzenia, informacje”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości