Nie było tak źle. W tegorocznym rankingu pączków Biedronka pokonała nawet takich potentatów smaku jak Buczek. Co prawda było to 14 miejsce, 15 zajął właśnie pan Buczek i tak zdarzyło się po raz pierwszy. W Krakowie oczywiście. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że wygrała cukiernia Cichowskich na ul. Starowiślnej.
Jurorzy zgodnie ocenili ze był to jeden z najgorszych rankingów do przeprowadzenia. Nawet zwycięskiej cukierni można było wiele zarzucić, znaczy jej pączkowi. Na 60 możliwych punktów zdobył zaledwie 45.
Poświęcili się dla naszego dobra: pani Lidia Bogaczówna, aktorka, Ewa Frymar-Miszczyńska, prowadząca cukiernię Słodka Manufaktura, Konrad Korszla, cukiernik kreatywny w restauracji Marina hotelu Heron w Gródku nad Dunajcem, Mykoła Mańko, przewodnik i autor książek kucharskich; a także ekipa "Wyborczej", Małgorzata Skowrońska (w tym roku z pasją wcieliła się w rolę jurorko-kelnerki), naczelny Michał Olszewski i Wojciech Nowicki.
Pączki oceniali w gościnnych wnętrzach Hevre na Kazimierzu.
Ocenialiśmy wagę, wygląd, ciasto, nadzienie, lukier (lub konfekcjonowaną polewę), ale noty dawali za ogólny wyraz artystyczny.
Dla @
Nikotynosa specjalnie:
Uwaga, uwaga: haniebne miejsce ostatnie zajęła piekarnia Buczek z Czarnowiejskiej. Ich towar to czysty dramat: niejadalne, odstręczające wyroby zdobyły 4,5 z 60 punktów, które były do zdobycia. Buczek dokonał, zdałoby się, niemożliwego: znalazł się na krawędzi zera absolutnego. Nikt się za tymi pączkami nie wstawił. No, obliczcie to sobie sami: na jednego jurora przypadło 0,75 punktu, uśredniając; u mnie zdobyły okrągłe zero: ciasto zafarbowane na żółto, przemysłowa pomada, suchy, a przy tym tłusty. Nasz specjalista cukiernik określił rzecz jasno: to pączek wielodniowy, obliczony na trwanie.
Miejsce przedostatnie, o włos, zajęła ze swoim wyrobem pączkopodobnym Biedronka. Koniec świata, Biedronka wreszcie kogoś wyprzedziła; dla uspokojenia dodam, że biedronkowy pączuś zdobył o pół punktu więcej od poprzednika, a więc pięć oczek. Jest to wygrana na granicy błędu statystycznego. Wyrób był napchany nadzieniem czekoladopodobnym i podobnie tłusty jak buczkowe dzieło, zaś drugi ich wyrób („z różą", napisali, ale ja to nazywam jaskrawoczerwonym nadzieniem) i nie nadawał się do spożycia. Biedra poskąpiła ciasta, i słusznie: osiem dag.