Jesień to taki okres na wyciszenie, przemyślenia i wspominki.
Jakoż, że jestem chyba najstarszym stażem, aktywnym Waperem w naszym kraju, to muszę też zadbać o „pamięć historyczną”.
Natknęło mnie, by tym, którzy nie znają początków i rozwoju EIN przybliżyć trochę tematykę. Myślę, że zawsze warto wiedzieć co i gdzie się urodziło.
Kiedyś kolega Daro z trawnika prowadził portal „Muzeum elektronicznych papierosów”, ale projekt umarł i już go nie ma w necie.
Nie będę dużo się rozpisywał. Podam podstawowe informacje, przedstawię fotki, które pozyskałem z neta (tu przepraszam za jakość zdjęć - chciałem zamieścić moje fotki z trawnika, ale tam nic prawie nie zostało) i kilka słów komentarza, tak, byście zorientowali się o co chodziło w prezentowanym sprzęcie.
Oczywiście nie zaprezentuję całego sprzętu, gdyż jest to fizycznie niemożliwe. Zaprezentuję to, co w mojej ocenie warto.
Postanowiłem, że podzielę tę historię na takie milowe etapy, które będę prezentował cyklicznie co jakiś czas:
EIN - jak to drzewiej bywało cz. I – początki
EIN - jak to drzewiej bywało cz. II – era eGo (w tym liquinator
)
EIN - jak to drzewiej bywało cz. III – mody własnej produkcji – atomizery (z wyłączeniem gienków)
EIN - jak to drzewiej bywało cz. IV – mody własnej produkcji – zasilania
EIN - jak to drzewiej bywało cz. V – era Genesis i mesha
A więc zaczynamy.
EIN - jak to drzewiej bywało cz. I – początek1. Ep typu „pen” - PEN COLINSSA Na tym sprzęcie, w roku 2009 rzuciłem analogi i dlatego stawiam go na pierwszym miejscu:
Akumulatory były o zawrotnej w tamtych czasach pojemności bodajże 180mAh. Uruchamiały się podciśnieniowo (poprzez wciągane powietrze), a później pojawiły się
też na przycisk. Przez pewien okres były też dostępne akumulatory akustyczne, ale nie zdały egzaminu, bo uruchamiały się kiedy chciały pod wpływem dźwięków z otoczenia.
Pod koniec życia tego produktu pojawiły się akumulatory na kabelku, o których wspomnę niżej.
Taki zestaw startowy kosztował coś koło 350 zeta. Sam akumulator 70zł, atomizer 50zł.
Kartridże wypełnione jakąś sztuczną watą mieściły po ok 1,5 ml liquidu (informacja dla Administracji – sformułowanie „w.ata” używane celowo, gdyż wtedy nie było bawełny).
Kratridze były wielokrotnego użytku – zakraplało się watę. Grzałka umieszczona była na dnie atomizera i zrobiona była z metalowej siatki w kształcie podkowy.
Kartridż wkładało się do atomizera, a wata otulała grzałkę. Ilość produkowanej „pary” w porównaniu do tego co mamy dzisiaj była na poziomie niezauważalnym
Coś jak dzisiejsze dripowanie.
W tym momencie nie sposób nie wspomnieć o koleżance
Tusi, która odkryła, że wata akwarystyczna może być umieszczana w kartridżach.
Wspomnę też kolegę
Wojana, który wymyślił, że pod siatkę atomizera można wkładać kulki z bibuły / serwetek, dzięki czemu poprawi się magazynowanie i transport liquidu.
W obecnej dobie, gdy jest tyle nośników, że możemy sobie dobierać do każdego atomizera inny, to wyżej opisane rozwiązania wydają się dziwne, ale tak właśnie rozwijał się ten rynek.
Firma Colinss, jako pierwsza w Polsce,otworzyła wysepki z EIN. Mieli też bardzo dobry marketing i mocno wypromowali EIN.
W swojej ofercie posiadali też bardzo dobre i drogie liquidy. Cena za 15ml 35 zeta.
Niestety firma Colinss upadła, gdyż nie rozwijała swoich produktów.
2. DSE901 Kolejny kultowy sprzęt:
Tu widzimy, że akumulatory były podciśnieniowe, na baterię i na kabelku (potocznie przez nas zwanych „na kibelku”).
Bateria na kibelku, to było dopiero coś, gdyż można było wapować będąc podłączonym do kompa.
Kartridż, czyli pojemnik na liquid, wypełniony sztuczną watą (to pomarańczowe maleństwo) miał pojemność bodajże ok 1ml.
DSE 901 miał swoich zwolenników, bo jak na tamte warunki dobrze oddawał smak. Niestety wadą tego zasilania był odmienny gwint przez co sprzęt nie był kompatybilny z innymi produktami.
Świat poszedł w inną stronę.
3. M401Jeszcze jedno maleństwo. Tu proszę zwrócić uwagę na atomizer i siatkę, o której wyżej wspominałem. Właśnie tak to wtedy wyglądało.
Ten sprzęt też miał swoich zwolenników, dobrze oddawał smak, ale akumulatory były tak małe, że dość szybko zakończył żywot. Bardzo mała była też pojemność kartridży - bodajże 0,6ml.
Wtedy przeliczaliśmy ml na krople - 1ml to ok 10 kropli
4. ZEFIREK a właściwie jego PAPIEROŚNICATen sprzęt nie cieszył się dużym powodzeniem, ale prezentuję go z uwagi na papierośnicę (power bank). Ideę tę przez pewien okres zaczęli wykorzystywać inni producenci.
Nie znalazłem zdjęć papierośnicy od innego sprzętu, więc zaprezentowałem tą.
5. JOYE 510No i na koniec tego odcinka sprzęt, który zawojował rynek w tamtym czasie. Wszyscy mieli Joye 510.
Tu już pojawiły się akumulatory w wersji XXL o zawrotnej pojemności 280mAh, oczywiście batki na kibelku, na przycisk, podciśnieniowe – wszystko co człowiek mógł sobie wymarzyć.
Od tego też czasu do dnia dzisiejszego przetrwał gwint 510.Pojawił się pierwszy „tank” – kartridż bez waty, a napełniany liquidem.
I pojawił się jeden z pierwszych kartomizerów, w którym pionowa grzałka otulona była watą i nasączana od góry.
W tym też okresie zaczęło się szaleństwo z regeneracją kartomizerów: pranie, suszenie, rozbiórka i ponowne montowanie z wykorzystaniem odzyskanej po praniu waty.
Dodam na koniec, że wynalezienie EIN jest zasługą Chińczyków (@salto podaje poniżej, że może to być USA). Nie mniej, Chińczycy mają niebagatelny udział w dalszym rozwoju tego rynku.
To tyle jak na pierwszą cześć historii EIN. Mam nadzieję, że się podobało. Może trochę chaotycznie, ale lepiej nie potrafię.
Zapraszam do uzupełniania informacji i komentowania. Zapraszam do zadawania pytań. Zawsze postaram się na nie odpowiedzieć.
Proszę przede wszystkim „starych” Waperów o uzupełnienia i ewentualne sugestie.
Prosiłbym tylko, by komentarze dotyczyły tego okresu i sprzętu. Na inny przyjdzie czas. Fajnie by było, jakbyście krótko opisywali z którym sprzętem rozpoczynaliście swoją przygodę.
Serdeczną prośbę kieruję do Kolegi @
Superlux, by mi pomógł. Kolega ma duży staż i dużą wiedzę i chciałbym z tego skorzystać dla dobra ogółu.
Fajnie by było, jakby Prezes Puch, też dorzucił swoją wiedzę.
Oczywiście zapraszam też innych chętnych.