Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » czw cze 10, 2021 9:15 am

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. XVII

...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent.
Wczoraj na przykład wymyśliliśmy, że założymy zespół.
Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później.
Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy.
W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził, że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy.
Domyśliliśmy się, że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła.
Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa.

Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział, że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *).
Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był.
No to klapa, wymyślamy coś innego.
Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli, że to głupia nazwa.
W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK.
Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi.

Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty.
Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem "zjedz swojego jeża" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę, że u nas jest taki hałas, że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki.
No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki, bo Artur strasznie mocno uderzał.
Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy, że została jej tylko jedna struna w gitarze.
I miej tu człowieku talent...

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » ndz cze 06, 2021 10:04 am

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. XVI

Ale numer! W życiu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei.
Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę.
I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta.
To już nie można było iść do zoo?
Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno.
Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał, że ta wieś jest aż tak daleko za miastem.
No ale do rzeczy.

My ustawiliśmy się w parach na łące, a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu, który nazywał się pan Rolnik.
Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki.
Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego.
Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej.
W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami.
Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę.
Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej.
Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć, że mamy się ubierać z powrotem.
Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też.
Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu).
Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły.

Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora.
Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy:
po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon,
po drugie, że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko,
po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija,
i po czwarte, że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła).
Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć, że ją w oborze jakieś demony atakują.
Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał, że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wróciliśmy do przedszkola.
Jednak na wsi nie jest tak strasznie.
Nikt nie zginął...

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » śr maja 26, 2021 8:53 am

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. XV

...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?!
Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce.
Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem, że nauka ma męczenników.
I to, że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to, że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni.
Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem.
Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył, że to nie do końca tak.
Męczennik to taki, który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy.

No to też mam kandydata.

Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny.
Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia "proszę pana Klapidupy".
Okazało się, że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu.
No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli.
Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce.
Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi.
W każdym razie eksperyment się powiódł.
Tyle, że tata mówi, że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem.
Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane.
Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » wt maja 18, 2021 2:42 pm

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. XIV

...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie...
Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę.
Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn.
Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych.
Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy.
Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić.
Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota.
Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela.

Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu.
Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć.
Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niż Artur, więc nas nie dogonił.
Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy.
Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi.
Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni.
Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy.
W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami.
Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów.
Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka.
Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej.
Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry).
Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad.
Na wojnie to się ma apetyt...

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » wt maja 18, 2021 2:34 pm

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. XIII

Niedługo to chyba będę miał trójkątne plecy od tego wiecznego stania w kącie...
Byliśmy wczoraj w cyrku i nie wiem dlaczego panią zdziwko wzięło, jak założyliśmy "Tajny Klub Błotnych Czarodziejów z Siedzibą w Kącie".
A przecież wczoraj jej się podobało... Po każdym występie jak biła brawo, to tak machała tymi łapami, że jeszcze chwila, a pofrunęłaby na trapez.
Ale by jaja były... wreszcie wszyscy by zobaczyli, jakie nosi kretyńskie różowe galoty z Kaczorem Donaldem. W mordę... znalazła miejsce dla bohatera... 1, 2, 3, 7, 5... no, już mi trochę nerw przeszedł.

Najfajniejsze były konie.
Jeden walnął takiego kloka, że aż się inny poślizgnął i ten facet co na nim siedział spadł prosto w gówno.
Nie śmialiśmy się tak nawet z klaunów. Gruby Artur to się nawet popłakał, a ja dostałem czkawki. Tak mnie franca męczyła, ale suma sumarum to nawet dobrze, bo wyczkałem wszystkie orzeszki, które zjadłem i mogłem się teraz podzielić z chłopakami.
No i małpy też były fajowe, szczególnie jedna. Babeczka wołała do niej "CZITA!", a ona brała gazetę i czitała, (Chyba muszę się wreszcie wziąć za ten porypany alfabet, bo to wstyd, żebym był głupszy od małpy).

Ale mega, giga, super, hiper, market był czarodziej.
Naprodukował tony jakichś szmat, kwiatków, zajęcy - rozlazło się toto po całym cyrku, aż głupie dziewuchy zaczęły piszczeć. A taki mały miał ten kapelusik skubaniec jeden, gdzie on to wszystko tam wepchał?...
Schował też jedną babkę do takiej skrzynki i jej odciął nogi razem z tyłkiem.
To blondynka była..., nawet nie zauważyła, że już nie ma czym bąków puszczać, tylko szczerzyła te swoje królicze zębiska. A może się ucieszyła, że już nóg nie będzie musiała golić? Zresztą, kto by się babami przejmował, wszyscy wiedzą, że z nimi to się do ładu nie dojdzie. Tak, jak z naszą panią.
Tyle się naszarpałem z rudą Mariolką, a jak mi się wreszcie udało wepchnąć ją do skrzynki na klocki, to pani postawiła mnie do kąta.

Dobrze, że przynajmniej Arturo i Maniek zdążyli pokazać swoje numery, bo inaczej musielibyśmy zmienić naszą nazwę na "Tajny Klub Zrobionych przez Babę w Konia Błotnych Czarodziejów z Siedzibą w Kącie", a to już by było za dużo do pamiętania.
Maniek pokazał sztuczkę z kwiatkami.
Wziął doniczkę z jakimiś świrkami, czy fijołkami (jeden pieron), postawił ją na kiblu (musieliśmy się schować, bo przecież jesteśmy tajni)i zaczął czarować.
Machał łapami, jak nasza pani w cyrku, klepał się po tyłku, puszczał bańki nosem, a jak udało nam się wreszcie podnieść z podłogi (ciężko było, bośmy się z Grubym zaklinowali pod kiblem) to z kwiatka został liściatek, bo zniknęły wszystkie kwiatki.
W życiu bym nie pomyślał, że z Mańka taki zdolniacha!

Artur też niczego sobie... Zrobił numer z kanapką.
Zeżarł całą bułkę, narysował na desce klozetowej chłopka (tam było tyle kurzu, że wszystko było widać) i wsadził sobie tego ukurzonego palucha do nosa.
Kurde!!! Ale numer!!
Jak kichnął, to mu ta kanapka kindolem wyleciała! Aż się drzwi od kibla otworzyły!
Nowy się obraził, bo go walnęły w tą kręconą główkę. Pewnie nas podglądał.
No cóż... Zemsta Czarodziejów - słodka rzecz...

P.S. Już nikt nie powie, że jak Maniek pierdzi, to śmierdzi (chyba zacznę układać wiersze, he he), bo jak idzie to mu kwiatki z gaci wylatują.
Będzie z niego MAGIK kurde frans...

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » ndz maja 09, 2021 2:10 pm

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. XII

Zupełnie nie mogliśmy się dziś z chłopakami skupić i zupełnie nie słyszeliśmy, co mówiła pani.
Inna sprawa, że to żadna nowość, no ale dzisiaj to już całkiem za nic wylądowaliśmy w kątach.
Ja stałem z Letkim Mańkiem, a Gruby Artur z młodym Gałązką.
Całe szczęście, że w jednym kącie stoją nocniki, a w drugim szafka z zabawkami (szafki pani nie przesunie, a do nocników woli się nie zbliżać, bo się od razu zapowietrza), bo jakby były puste, to bym nie miał z kim pogadać.
Ho ho... a było o czym...

Wczoraj całą paczką byliśmy na imprezce. Gruby Artur miał urodziny i od swojej babci dostał kota.
Trochę dziwny ten kot... jakiś taki sraczkowato-pomarańczowy.
Prawie całą imprezę zastanawialiśmy się, jak go nazwać, no bo przecież nie Kicia, albo Puszek, czy Mruczek.
Zwierz poważnego faceta musi mieć odpowiednie imię. I pewnie byśmy tak myśleli do usranej śmierci, gdyby nie siostra młodego Gałązki.
Przyszła, żeby go zabrać z balangi, ale on powiedział, że nie pójdzie do domu, dopóki kot nie będzie miał imienia.
Żeby sobie nie myślała, że żartuje, złapał nóż (co z tego, że plastikowy) i zagroził, że ją dziabnie.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego zaczęła rechotać, ale łaskawie zerknęła na to pasiaste cudo i od razu wymyśliła imię. LORD! (dziewucha, ale łeb to ma).

Rzeczywiście... łeb zadarty, ogon mu cały czas sterczy, paszcza jakaś taka naburmuszona - Lord pełną gębą.
Gałązka też się naburmuszył, bo nie zdążył usypać w łazience Mąt Ewagrestu (zostało jeszcze kilka doniczek w pokoju Arturo), a już musiał spadać do chaty.
Chcieliśmy się jeszcze trochę pobawić z kotem, ale jak mu zaczęliśmy malować lakierem pazury to nam zwiał na szafę.
He he... starystokrata, a na szafie siedzi...
Powypijaliśmy szampana (brzoskwiniowy... mniam...) ze wszystkich kubków i też poszliśmy do domów.
Imprezka była kuuul.

P.S. Gruby Artur powiedział dzisiaj, że kot zwiał.
Pewnie mu Arturo żarcie podkradał i się Lord na niego obraził... Ech... te wyższe sfery...

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » sob maja 08, 2021 10:43 am

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. X

Kaśka widziała wczoraj zboczeńca!
Wpadła dziś do sali rozczochrana jak jakiś diabeł tasmański i nawet zapomniała zrobić z psiapsiółkami buzi, buzi, tiu, tiu, tiu, tylko od razu zaczęła piszczeć.
A ponieważ my - mężczyźni mamy wrażliwe uszy, Gruby Artur chciał ją uciszyć, więc zastosował metodę "gwałtownego zapowietrzenia" i walnął ją klockiem w łepetynę.
Powinien był wziąć ten drewniany, bo plastikowy tym razem nie zadziałał. Kaśka się nawet nie obejrzała, tylko paplała dalej.
Nawet jakbyśmy nie chcieli, a jak bumy-dyny nie chcieliśmy, to musieliśmy wysłuchać jej pitolenia. Dziewczyny gadały o tym chyba z pół dnia, ale ja powiem w skrócie.

Mama Kaśki wysłała ją do sklepu po jakieś tam pierdoły, no i jak Kaśka wyszła ze sklepu, to zobaczyła Kudłatego Bodzia.
No i się wydało, że to zboczeniec, bo jak szedł, to cały czas zbaczał z drogi: a to na ulicę, a to na trawnik.
Kaśka mówi, że ją nawet zaczepił i chrzanił coś o jakichś kanapkach, co mu szef zeżarł.
Pewnie głodny był, więc się Kaśka zlitowała i jak uciekała to mu rzuciła przez ramię plasterek mielonki.
No i on wtedy dał jej spokój i zboczył w krzaki.

Phi... wielka mi sensacja.
Na moim osiedlu to zboczeńcy łażą całymi stadami, czasem nawet jakaś zbocznica się trafi. Nawet swój hymn mają - "W więziennym szpitalu...", czy jakoś tak.
Fajny. Jak będę starszy, to się zapiszę do nich do klubu... nauczę ich piosenki "Pocałuj żabkę w łapkę".
Kurczę... już się nie mogę doczekać...


Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. XI

Dzisiaj do przedszkola przyszedł nowy.
Ma na imię Maciek i wygląda jak lalunia...
Ma wszystkie zęby (mój tata mówi, że mnie i chłopakom to krowa zęby wypierdziała... no... może rzeczywiście wtedy na wycieczce za mocno pompowaliśmy to mleko i nam krowa naruszyła konstrukcję szczeny), kręcone kłaki i nawet pół śmiotka za paznokciami.

Zastanawiamy się z kumplami, co nasze dziewczyny w nim widzą... przykleiły się do niego jak glonojady do szybki w akwarium Gałązki.
A ten nowy to też strzela do nich gałami i tylko marudzi, że ą, ę, jestem Maciej, a nie Maciuś, śmiem sądzić..., nie mam zastrzeżeń... i takie tam bzdety.
Mądrzy się i jeszcze mu się wydaje, że wszyscy mamy być jakimiś zakichanymi naukowcami.
A guzik!
Ja tam wolę ciekawsze zajęcia niż, tfu!, uczenie się alfabetu.

Już się umówiłem z chłopakami i po przedszkolu idziemy na wojnę błotną. Poczekamy na nowego...


C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » śr maja 05, 2021 7:15 pm

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. IX

W przyszłym tygodniu jedziemy na wycieczkę do Warszawy.
Wczoraj nasza pani opowiadała nam trochę, co będziemy tam oglądać.
Nie słyszałem jej dokładnie, bo jak zwykle za nic postawiła mnie do kąta. A przecież ja tylko chciałem zadbać o zdrowie Grzesia Klapidupy.
Wszyscy naokoło trąbią, że miód jest taki zdrowy, ale nasza pani chyba o tym nie wie.
Jak zobaczyła, że smaruję Grzesiowi kanapkę miodem z ucha (chłopaki też się dorzuciły, bo mojego wystarczyło tylko na pół bułki), to powiedziała, że dobry miód robią tylko pszczoły, a ja jestem kopnięty.

Ciekawe skąd pani wiedziała, że Gruby Arturo kopnął mnie w tyłek, jak chciał trafić muchę.
A tak swoją drogą to zupełnie nie rozumiem, co ta mucha czuła do mojego tyłka, bo tak koło niego krążyła i krążyła, że Arturo musiał się przymierzać siedem razy, zanim ją trafił.
No i tak sobie stałem w kąciku i rozmyślałem o głupich pszczołach, kiedy usłyszałem jak pani mówi o tej wycieczce.
Zupełnie nie rozumiem, po jakiego gwoździa mamy jechać tak daleko, żeby zobaczyć syrenkę i jakieś łazienki.
Syrenkę już przecież widzieliśmy u pana Rolnika na wsi.
Wskoczył do niej, kiedy zobaczył, że zatkaliśmy mu dziury w płocie krowimi plackami, a on się o ten płot oparł.
Tak się spieszył, że myśleliśmy, że się gbur z nami nie pożegna, ale facet był kurtularny - pomachał nam przez okno środkowym palcem (reszta mu się pewnie skleiła) i szybko odjechał. No... może nie tak szybko, bo dwie krowy go wyprzedziły.
Coś mi się wydaje, że tak jak my nie cierpią się myć, bo uciekły, jak próbowaliśmy im zetrzeć te czarne plamy.
Ale syrenka fajna była.
Tak jej się fajnie z rury kopciło i całkiem głośno popierdywała.

Jak wracaliśmy do domu, to mieliśmy ubaw.
Gruby Artur powiedział, że robimy konkurs na najlepszego naśladowcę syrenkowych pierdów.
Cwaniak wiedział że wygra, bo z nas wszystkich to on ma największe możliwości. Jak się nadął, to tak dał czadu, że Baśce zwiało z głowy kapelusik.
Dorośli to się jednak nie znają na dobrej zabawie.
Nasza pani aż zzieleniała ze złości i kazała nam przestać.
Powiedziała, że jeśli mamy potrzebę, to możemy poszukać jakiegoś parkingu, gdzie jest łazienka.
Nooo, aż tak potrzebujący to my nie jesteśmy, a poza tym łazienka nam się źle kojarzy.
Nie wiem kto to powiedział: "Śmierdzę więc jestem", ale to musiał być jakiś bardzo mądry facet.

Pani zrobiło się chyba gorąco, bo pootwierała wszystkie trzy okna, których nie brzydziła się tknąć.
Ścisnęliśmy się z chłopakami na trzech siedzeniach, bo przez resztę okien nic nie było widać.
No i chyba nam to wiejskie powietrze wyszło na zdrowie, bo teraz jesteśmy chorzy i nie musimy jechać do jakichś popapranych łazienek.

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » wt maja 04, 2021 4:34 pm

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. VIII

Wczoraj w przedszkolu Gruby Artur powiedział, że już wie, co dostanie od Mikołaja. Jego mama się wygadała, że dostanie wielkie gówno.
Gruby robił sobie strój Batmana na balangę i wycinał dziury na oczy w jakiejś szmacie, kiedy jego stara wpadła do pokoju i kazała mu myć ręce przed kolacją (wszyscy wiedzą, że on kocha grzebać w nosie, ale myślałby kto, że mu koza kolację zeżre - he he).
Jak go zobaczyła, to podobno jej szczęka opadła i właśnie wtedy chlapnęła jęzorem o tym prezencie.
Zawsze wiedziałem, że babki są tentego, ale - kurde frans, nie aż tak...

Najpierw trują o myciu rąk, za chwilę gadają o prezentach, a zaraz potem o jakiejś kiecce, co kupiły na Sylwestra.
Dziwne, bo ani ja, ani żaden z chłopaków nie widzieliśmy faceta w sukience.
Ksiądz się nie liczy, bo tata Letkiego Mańka mówi, że to nie chłop, chociaż raz w roku to i księdzu wolno.
Nasz ksiądz chyba może częściej, bo zawsze jak go widzę, to mu nogawki od spodni spod tej kiecki wystają.
To chyba jakaś epidemia jest, albo Mikołajowi się kibel zapchał, bo dzisiaj moja mama też się wygadała, że dostanę gówno.
To niesprawiedliwe, Gruby Artur ma dostać wielkie... ale może się podzieli...

Ciekawe co to za Sylwester.
Mama powiedziała, że ten zielony biustonosz, z którego zrobiłem sobie marsjański kask, udało jej się kupić na Sylwestra.
Jak już przestanie się telepać na mój widok, to ją o niego zapytam.
Na leżakowaniu zastanawialiśmy się z chłopakami, co zrobimy z naszymi prezentami i wpadliśmy na genialny pomysł.
Będziemy robić śniegowo-kupiaste bomby.
Mam nadzieję, że Mikołaj nie miał ostatnio rzadkiej sraczki, bo by nam się pociski nie sklejały. Kurde frans, nie mogę się już doczekać.
Ale będzie jazda!
Muszę sobie jeszcze pożyczyć od mamy gumowe rękawiczki, żeby mi kupa nie wlazła pod paznokcie.
Wszyscy wiedzą, że facet powinien mieć czarne paznokcie, a nie brązowe...

P.S.
Z naszych planów, w mordę, nici.
Gruby Artur dostał sweter w jakieś dziwne ssaki, a ja osła na baterie, co ryczy "peeeer-tuuu-peeeer" i spać ludziom nie daje.
I weź tu chłopie wierz dorosłym...

C.D.N...
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:
Awatar użytkownika
Frankosio
AdminTechniczny
AdminTechniczny
Posty: 1678
Rejestracja: ndz cze 24, 2018 10:32 am
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 1833 razy
Otrzymał podzięk.: 3018 razy
Płeć: Mężczyzna

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka

Postautor: Frankosio » sob maja 01, 2021 4:31 pm

Z pamiętnika porypanego przedszkolaka cz. VII

Dziś dowiedziałem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy.
A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku.
Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło.
Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował się do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać.
Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw.
Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała.
Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje.
Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli.
A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry.
Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie.
Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery.
Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach.
Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement.
Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne.
Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków.
Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania.
Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki.
Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach.
Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować.
No i klops, nie podzieliła się, franca jedna.
Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki.
No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło!
Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim kożuch no i w ogóle jest do kitu.
Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao.
No i masz. Faktycznie jestem zboczony.
Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie.
Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy.
Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało.
Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić.
Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić?
Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...

C.D.N...

Obrazek
:chmurka: Obrazek :vape: Only MTL :ok2:

Wróć do „Świat się śmieje, waper też…”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Majestic-12 [Bot] i 5 gości