Razem z Apple in the Moon, z którym mialem problemy ze znikającym tytoniem, @
slaviop przyslal mi też tajemniczy liquid o nazwie Cubana Pipe. Tym razem już użyłem innego atomizera i zupełnie nowej bawełny.
Kilka kropli na opuszki palców, lekkie roztarcie, już w powietrzu unosi się zapach roześmianej kubańskiej dziewczyny.Żeby to wiedzieć, trzeba spędzić kilka nocy w La Habana Vieja... No i te palce trzeba oblizać, do końca. I wtedy pojawia się pierwszy dylemat. Może jednak to zjeść, wypić, rozlać na tabliczkę gorzkiej czekolady i zlizać? Drugi pojawia się kiedy sławkowa Cubana Pipe jest już w atomizerze. Kilka zaciągnięć i ręce same wędrują w stronę buteleczki żeby sprawdzić ile jeszcze....ile jeszcze można posiedzieć i pochmurzyć.Pyro nie ma dużej pojemności, zanim skończyla się płyta Celii Cruz, Pyro pokazało dno.
I co? Kolejna płyta? Mam dużo kubańskiej, karaibskiej muzyki. Ale mam mało Cubany.A w perspektywie magiczne wieczory...koniec chmurzenia bo też i skończył się rum.
Była to najwspanialsza tytoniowka jaką kiedykolwiek chmurzylem. Czysta, prawdziwa, bez żadnych dodatków.Delikatna, jasno złota, nie zostawiająca śladów w atomizerze. Poza zapachem.
Nawet książka która leżała obok pachnie teraz Cubą.Kiedyś pewien stary Kubańczyk, zapytał mnie jaki jest najpiękniejszy widok? Zacząłem produkować jakieś slajdy na poczekaniu...przerwał mi puszczając prosto w nos obłoki z chunącego dla mnie wtedy cygara. Piękna Kobieta bawiąca się cygarem w ustach. Dziś musi mi wystarczyć piękny atomizer i cudowna Cubana Pipe w płynie...za jakiś czas, znów...
PS
Sławek, zostaw ten szpital albo otwórz tam małą fabryczkę liquidów. Szpital też skorzysta...